„Na chwilę” – to najlepsza kategoria naszych zwierzęcych gości.
Taki kuracjusz „na chwilę” wspominany jest zawsze z rozrzewnieniem, małą łezka w oku, a jednocześnie uśmiechem i niepokojem „czy sobie poradzi?”. Szybko zapomina się o trudzie z jakim owo zwierzę stawia się na nogi. O pogryzieniach i podrapaniach. O nieprzespanych nocach i ośmiu kawach aby dzień następny przetrwać.
Jednymi z częstszych pacjentów „na chwilę” są te podtrute i osłabione. Tak i w tym przypadku na ową chwilę (4 miesiące) zagościły dwie sowy uszate.
Przywiezione w puchu – w odstępie trzech dni. Nauczyły się u nas latać i polować, a potem… WOLNOŚĆ